Dwa lata temu zabrałam się za kuchnię. W kącie stał biały drewniany stół, który jak się później okazało pamiętał czasy dzieciństwa babci. Był jak stare drzewo, które zdradza wiek ilością słojów. On zdradzał swój wiek ilością warstw farby. Mam wrażenie, że co kilka lat dostawał w nową a że był sentymentalny to nie pozbywał się starej.
W szopie znalazłam dwa krzesła (och, o tej szopie kiedyś Wam napiszę bo to temat na dłuuuuuugą opowieść). Mąż przybił kilka gwoździków i pozwolił mi szaleć. Czasem się dziwię, że wierzy w te moje "zobaczysz, jaki będzie piękny jak go pomalujemy". Na początek potraktowałam krzesło preparatem do ściągania farby, ale przyniosło to opłakany skutek. Wszystko się rozmazywało i kleiło. Myślałam, że będę przecierać to krzesło 100 lat aż mój kochany mąż kupił mi opalarkę. Może część kobiet poczułoby się urażonych tak mało damskim prezentem ale nie ja! To wymarzony prezent (zaraz obok szlifierki z wieloma małymi końcówkami).
Opalarka sprawdziła się wyśmienicie a gdy już ujrzałam prawdziwe drewno ruszyłam do ataku z papierem ściernym.
Szlifowanie to mało atrakcyjne zajęcie, ale niestety niezbędne. Potem warstwa białek akrylowej farby i można szaleć z decoupagem. Trochę cieniowania i obowiązkowy lakier (użyłam śnieżki akrylowej).
Muszę przyznać, że stół wymagał wiele pracy. Samo ściąganie farby zajęło mi 2 dni. Ogródek zaroił się od białych płatów farby i długo nie mogłam się ich pozbyć. Taka zima w środku lata. Chciałam łatać dziury, które powstały przez tyle lat ale pomyślałam, że są jak blizny. Takie rzeczy tworzą charakter mebli a mój stół chciał mieć charakter."
Szlifowanie to mało atrakcyjne zajęcie, ale niestety niezbędne. Potem warstwa białek akrylowej farby i można szaleć z decoupagem. Trochę cieniowania i obowiązkowy lakier (użyłam śnieżki akrylowej).
Muszę przyznać, że stół wymagał wiele pracy. Samo ściąganie farby zajęło mi 2 dni. Ogródek zaroił się od białych płatów farby i długo nie mogłam się ich pozbyć. Taka zima w środku lata. Chciałam łatać dziury, które powstały przez tyle lat ale pomyślałam, że są jak blizny. Takie rzeczy tworzą charakter mebli a mój stół chciał mieć charakter."
Jestem pod wielkim wrażeniem. Wspaniały efekt końcowy. Super !!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe meble! Podziwiam Twoja pracę!
OdpowiedzUsuńpiękne!
OdpowiedzUsuńRewelacja!! Też walczę ze starymi warstwami farby i lakieru, mam nadzieję że kiedyś uda mi sie uzyskać (chociaż w połowie) taki efekt! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAaa... zapomniałabym- zapraszam również do mnie:)
OdpowiedzUsuńhttp://rekodzielonaprezent.blogspot.com/
Te krzesełka są naprawdę piękne. Chciałabym móc zobaczyć kiedyś takie wnętrze na żywo. Jak na razie nie mam znajomych o takich zamiłowaniach;(
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuję za wszsytkie ciepłe słowa
OdpowiedzUsuńAutorka :)
HAART
Zgadzam się z poprzednimi komentarzami - meble wyglądają naprawdę ciekawie. Zdaję sobie sprawę, że odnowienie mebli wymaga sporej ilości czasu, a przede wszystkim ciężkiej pracy, ale myślę, że dla takiego efektu warto. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuń